
To już, niestety, ostatnia część cyklu Henninga Mankella o komisarzu Wallanderze. Tak jak i w poprzednich powieściach oprócz intrygi kryminalnej i dochodzenia krok po kroku do prawdy, czytelnik otrzymuje wnikliwy portret psychologiczny głównego bohatera, a także garść refleksji na temat kierunku w jakim zmierza Szwecja i cały świat. Tym razem głównym motywem są zagrożenia, jakie niesie ze sobą korzystanie z sieci komputerowych, zarówno w skali globalnej, jak jednostkowej.
"Zapora" ma pewne słabości, rozwiązania fabularne nie do końca mnie przekonują. Jakoś trudno uwierzyć w ogólnoświatowy spisek, którego epicentrum przypadkiem znalazło się w prowincjonalnym Ystad. Zdumiewa nieudolność szwedzkiej policji, która pozwala morderczyni wyjść ot, tak sobie, z komendy. Sam Wallander też daje się podejść jak dziecko, co można wytłumaczyć chyba tylko desperacją wynikłą z samotności i przepracowania. Mimo tych zastrzeżeń książkę połknęłam migiem i żałuję, że nie będę już mogła towarzyszyć komisarzowi w kolejnych śledztwach.
6 komentarzy:
prawda, że jest świetna? szkoda, że tak mało jego książek u nas...
Wiesz Chiaro, kilka jego książek bardziej mi się podobało, ale i tę przeczytałam z zainteresowaniem i przyjemnością.
Powieści z cyklu o Wallanderze chyba wszystkie przetłumaczono. Nie wiem, czemu nie wydali w Polsce "Piramid" - zbioru opowiadań o wcześniejszych latach komisarza. A może jeszcze się doczekamy?
Nie czytałem książki, więc chciałbym tylko odwołać się do naiwności policji. Często w literaturze zdarza się, że policjanci są po prostu tępi. Ale co można powiedzieć o rzeczywistym przypadku inspektorów zajmujących się sprawą Jeanne Weber?
W skrócie. Jej sąsiadka powierzyła jej 3 swoich dzieci pod opiekę - i wszystkie 3 zostały zamordowane, a lekarz nie zauważył śladów duszenia. Zamordowała swoje własne dziecko zanim ktoś zwrócił uwagę na zgony pod jej okiem. Po nieudanej próbie zabójstwa - trafiła do aresztu, ale sąd uznał ją za niewinną. Przez to Weber zabiła jeszcze 2 dzieci. Ponownie areszt - i ponownie morderczyni wychodzi na wolność... znowu usiłowała zabić dziecko, ale tego nie zgłoszono na policję. Wreszcie sama poszła na komisariat i przyznała się do winy, a tam uznali ją za chorą umysłowo - przyznaje się do czegoś, czego nie zrobiła - i wysłano ją do szpitala psychiatrycznego. Zakończenie tej farsy sobie odpuszczę i dam działać łowcom biografii.
Szani, nie znałam wcześniej tej sprawy, ale po przeczytaniu o Weber w Wikipedii mam wrażenie, że zawiniła nie tylko policja, ale też lekarze, sądy i jeszcze parę osób. Tak czy owak straszne to i trudne do pojęcia.
Owszem. Wspomniałem tylko o policji, bo akurat ona występowała w Twoim poście :).
Jakoś się tak rozpisałem, a zgubiłem puentę ;). Chodziło mi o to, że pełen takich paradoksów jest też rzeczywisty świat. Choć jeżeli autor książki pójdzie w drugą stronę - stworzy ideał bohatera (np. Goodkind w "Mieczu Prawdy") to też jest źle o ile nie gorzej ;).
Zgoda, postaci nazbyt wyidealizowane są drętwe i niewiarygodne, toteż trudno się przejmować ich losami.
Prześlij komentarz