28.02.2009

Boris Akunin: "Fantastyka"

Rozglądałam się w bibliotece za kryminałami historycznymi Akunina, o których słyszałam wiele dobrego, tymczasem znalazłam coś z innego gatunku. "Fantastyka" to powieść z cyklu "Gatunki", a tytuł jasno określa, z jakim gatunkiem literackim mamy do czynienia.
Akcja rozpoczyna się w 1980 roku od tajemniczej katastrofy podmiejskiego autobusu, w której giną prawie wszyscy pasażerowie z wyjątkiem dwóch nastolatków. Robert Darnowski i Siergiej Dronow nie dość, że wychodzą z wypadku bez szwanku, to jeszcze nabywają niezwykłych zdolności: jeden słyszy cudze myśli, drugi zyskuje nadludzką siłę i szybkość. Obaj wykorzystują te dary nie dla żadnch wzniosłych celów i dobra ogółu, ale we własnym interesie - żeby zrobić karierę i zapewnić sobie wyższy standard życiowy od tego, jaki jest udziałem większości obywateli Związku Radzieckiego.
Po 10 latach ich drogi znów się krzyżują. Coś każe im wrócić na miejsce wypadku, gdzie spotykają tajemniczą dziewczynę. Odtąd żaden z nich nie potrafi bez niej żyć. Rywalizacja o względy kobiety uruchomi lawinę dramatycznych zdarzeń i cała trójka zostanie uwikłana w śmiertelnie niebezpieczną przygodę.
Początek powieści jest bardzo obiecujący. Intryguje, co się właściwie przydarzyło bohaterom i co dalej z tego wyniknie. A przy tym Akunin znakomicie oddaje sposób myślenia nastolatków, ich kompleksy, frustracje i marzenia. W drugiej części, gdy relacjonuje dalsze losy Siergieja i Roberta, napięcie na pewien czas siada, ale później akcja znów przyśpiesza i do samego końca toczy się wartko, z licznymi i nierzadko zaskakującymi zwrotami. Jest tajemnica, są służby specjalne, zakamuflowane laboratoria naukowe i teoria spiskowa zakładająca ingerencję kosmitów w wydarzenia z najnowszej historii.
Na tło powieści autor wybrał Moskwę okresu przełomu - od schyłku rządów Breżniewa po próbę puczu Janajewa - i opisał ówczesną rzeczywistość z ironicznym dystansem. Dla czytelników, którzy pamiętają te czasy, ciekawostka: okazuje się, że gdy u nas w sklepach nie można było dostać nic prócz octu, w ZSRR na półkach stał wyłącznie sok brzozowy w trzylitrowych słojach.
"Fantastyka" jest napisana zręcznie i z humorem, pisarz dobrze sobie poradził z konwencją science fiction. Teraz chętnie zapoznałabym się z innymi gatunkami prozy w wykonaniu Akunina.

15.02.2009

Robert MacLiam Wilson: "Ulica marzycieli"

Wszystkie opowiadania traktują w gruncie rzeczy o miłości.
Tym zdaniem Robert MacLiam Wilson rozpoczyna swoją trzecią powieść, w której miłość jest tematem wiodącym. To ona odmienia życie bohaterów, nadaje mu sens i smak.
Utrzymujący się z zasiłku Theodore Lurgan, zwany Miśkiem, poznaje w barze Amerykankę Max i uświadamia sobie, jak niewiele ma do zaoferowania dziewczynie "z dobrego domu". Postanawia, że zdobędzie majątek i, choć nie ma na to żadnych widoków, odnosi sukces: w krótkim czasie staje się milionerem!
Jego przyjaciel, Jake Jackson, porzucony przez ukochaną kobietę, chodzi jak struty, żyje wspomnieniami i nic go nie cieszy. Dopiero nowy związek stanie się lekiem na samotność i całe zło świata. Peggy Lurgan - matka Miśka - po latach samotnego życia odkrywa prawdziwe uczucie i nie zrezygnuje z niego, choć wywoła to skandal i narazi ją na potępienie ze strony sąsiadów, a co gorsza - syna. Ale i w tym przypadku miłość okaże się silniejsza od uprzedzeń.
Akcja "Ulicy Marzycieli" toczy się w Belfaście tuż przed i po ogłoszeniu zawieszenia broni przez IRA w 1994 roku. Wilson opisuje swoje rodzinne miasto bez upiększeń, ale z czułością. Pokazuje, że zamieszkują je nie tylko zajadli nacjonaliści i tępi fanatycy (choć i takich portretuje), ale przede wszystkim zwyczajni ludzie, którzy pomimo strzelaniny, wybuchów i krwawych zamieszek starają się wieść normalne życie. Pracują, bawią się, kochają, marzą i poszukują szczęścia. Jake i Misiek przyjaźnią się, choć jeden jest katolikiem, a drugi protestantem. To nie ich wojna - wywołali ją i prowadzą zakłamani politycy, szermujący wzniosłymi hasłami dla własnych celów, których większość mieszkańców Irlandii Północnej nie podziela.
Narracja prowadzona jest na przemian w pierwszej i trzeciej osobie, a powieść utrzymana w tonacji słodko-gorzkiej. Sceny chwytające za gardło, jak eksplozja bomby w lokalu na Fountain Street czy windykacja długów w wykonaniu Jake'a i dwóch osiłków, przeplatają się z komicznymi anegdotami, jak ta o sposobach Miśka na zdobycie kapitału początkowego i o jego fotografii z papieżem. Wilson potrafi opowiadać w sposób lekki i niewymuszony, posługując się żywym językiem, pełnym kolokwializmów, to znów poetyckim, niekiedy sentencjonalnym. A jednak "Ulica marzycieli" nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak "Zaułek łgarza" . Jego debiutancka powieść wydała mi się, o dziwo, bardziej dojrzała. Mimo to, polecam.