21.03.2008
Monika Szwaja: "Zapiski stanu poważnego"
Powieść w formie dziennika głównej bohaterki - trzydziestoparoletniej dziennikarki szczecińskiej telewizji. Wika dowiaduje się, że jest w ciąży i ma problem - nie wie, z kim, jako że w rachubę wchodzi dwóch panów. Na szczęście, jeden z nich szybciutko zostaje wyeliminowany jako ewentualny przyszły tatuś, za to na horyzoncie pojawia się trzeci mężczyzna, najlepiej rokujący w roli amanta. Od tej chwili wszystko jest już doskonale przewidywalne aż po obowiązkowy happy end.
Pełny tytuł książki Moniki Szwai brzmi: "Zapiski stanu poważnego. Powieść dla kobiet. Oraz płci pozostałych." I już wiadomo, że to lektura lekka, żadnych psychologicznych komplikacji ani poważnych problemów egzystencjalnych czytelnik tu nie uświadczy. Postaci są nakreślone grubą kreską, a fabuła nie odbiega od schematu właściwego romansom. Najciekawsze są fragmenty ukazujące pracę w telewizji od kuchni.
Przyznam się, że książka nawet mnie wciągnęła, ale po jej zakończeniu nie pozostały mi w głowie żadne refleksje. Utwierdziłam się w przekonaniu, że tzw. literatura kobieca to gatunek nie dla mnie.
Etykiety:
"Zapiski stanu poważnego",
literatura kobieca,
Monika Szwaja,
romans
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Literatura kobieca, jak ją nazwałaś zapewne ma też swoją bogatszą stronę. :)
Ile jest takich książek, o których można powiedzieć - 'książka mnie wciągnęła, ale nic mi po niej w głowie nie pozostało'. W każdym gatunku literackim takie są. Zaletą ich jest to, że dobrze się czyta, można się trochę zrelaksować przy czytaniu, 'wyłączyć myślenie'. Czasem i takie lekkie książki są potrzebne.
Pozdrawiam.
Ja bardzo lubie ksiazki Moniki Szwai. Urzeka mnie ich ogromne cieplo, ktore po kazdej przeczytanej ksiazce jej autorstwa jeszcze dlugo grzeje moje serduszko a na twarzy wywoluje usmiech. Te ksiazki to taki pogramiacz smutkow. Dla mnie jest w tym wszystkim przeslanie i glebsza refleksja - "zycie moze byc piekne, marz, snij i nie przestawaj dzialac, a wszystko skonczy sie dobrze". Wierze w to w moim zyciu i mysle ze dzieki temu udalo mi sie odnalezc tyle szczescia.
Próbowałam coś tej pani czytać ale to nie jest literatura dla mnie.
Tak samo nie czytałam dziennika Brigett Jones- nie mój styl.
Nie ma się co zmuszać jeśli coś nam nie podchodzi, prędzej taki kobiety film zobaczę w stylu Grocholi ale tak samo książek Grocholi nie trawię.
Z literatury kobiecej przypadła mi do gustu klasyka - powieści Jane Austen i sióstr Brontë. Spośród współczesnych przedstawicieli gatunku podobał mi się "Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding i "Halo, Wikta" Katarzyny Pisarzewskiej. W tych książkach prócz wątków romansowych o coś jeszcze chodzi, poruszają jakieś problemy istotne dla swoich czasów, są tam celne obserwacje rozmaitych środowisk, dużo humoru, ironii. Natomiast u Grocholi i Szwai wizja świata i życia jest maksymalnie uproszczona, a optymizm zbyt łatwy, taki "ku pokrzepieniu serc", bez żadnych realnych przesłanek. Nie znajduję pocieszenia w historiach, które nie mają nic wspólnego z życiem, jakie obserwuję tu i teraz.
Oczywiście, nie sposób czytać samych arcydzieł literackich i książek śmiertelnie poważnych, ale wolę relaks z dobrym kryminałem, sensacją czy fantastyką.
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam :)
Dokładnie: relaks z kryminałem.'
Choc hmm... kurczę ostatnio nie czytałam żadnego.
Ale wiesz co polecam?
sagę "DOM SIÓSTR" kiedyś jeszcze w 2006r. na swoim blogu Chiara o tej pozycji pisała i mi też ją polecała.
Powiem ci że jest wyśmienita.
Jak ją przeczytam to napiszę recenzję .
Cieszę się że upolowałam ją w biliotece ( co jest nie łatwe ).
Oto link:
http://merlin.pl/Dom-siostr_Charlotte-Link/browse/product/1,456463.html;jsessionid=207DB038C735F6EBFF4467FACAA0FE8B.LB2
Dzięki, Judytto, poszukam tej książki. Recenzja na Merlinie brzmi obiecująco, ale czy w mojej bibliotece ją znajdę - raczej wątpię, choć nieoczekiwanie natrafiłam na kilka ciekawych pozycji, których zupełnie się nie spodziewałam.
Prześlij komentarz