22.01.2007

Anna Brzezińska: "Plewy na wietrze"


Po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Anny Brzezińskiej kilka lat temu. Najpierw wpadły mi w ręce „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”, które tak mi się spodobały, że natychmiast sięgnęłam po „Zbójecki gościniec” i następne części „Sagi o zbóju Twardokęsku”: „Żmijową harfę” i „Letni deszcz. Kielich”. Z niecierpliwością oczekiwałam na kolejny tom z tego cyklu. W międzyczasie ukazały się „Wody głębokie jak niebo” - zbiór świetnych opowiadań, ale utrzymanych w odmiennej poetyce i opisujących inną magiczną krainę. Toteż z mieszanymi uczuciami przyjęłam wiadomość, że zamiast zakończenia "Sagi", pojawił się jej nowy - poprawiony i uzupełniony - początek. Obawiałam się, że autorce wyczerpała się inwencja, znudził ją temat i ma trudności z dokończeniem dzieła. Spodziewałam się niewielkich korekt, tymczasem "Plewy na wietrze” są znacznie rozszerzoną, niemal dwukrotnie grubszą wersją "Zbójeckiego gościńca", wzbogaconą o nowe postaci i wątki, i wypełniającą pewne luki w narracji obecne w pierwszym wydaniu.
Książka ma strukturę szkatułkową: rozpoczyna się w momencie, gdy główny bohater oczekuje w lochu na egzekucję, po czym z retrospekcji dowiadujemy się, dlaczego się tam znalazł. I jak jeden złośliwy psikus odmienił mu życie, wiążąc jego los z tajemniczą Szarką. Oprócz tych dwojga, spotykamy wiele innych, wyrazistych postaci, poznajemy dzieje Krain Wewnętrznego Morza, śledzimy intrygi ludzi i bogów.
„Plewy na wietrze” są znakomicie napisaną, wielowątkową powieścią, która od pierwszego zdania wzbudza zainteresowanie czytelnika i utrzymuje je do samego końca.

Brak komentarzy: