Długo nie mogłam się zabrać za tę książkę, choć jej ekranizację obejrzałam z przyjemnością (i to nie raz). I pewnie w tym tkwi przyczyna: znałam fabułę, a przylepiona "Przeminęło z wiatrem" etykietka "romansu wszechczasów" raczej mnie zrażała niż zachęcała. Po przeczytaniu uważam, że jest myląca i krzywdząca. Powieść Margaret Mitchell to nie ckliwe romansidło lecz epopeja Południa, a jej bohaterka, trzykrotnie zamężna - bynajmniej nie z miłości - niewiele ma z typowej romantycznej heroiny. Filmowa wersja jest uproszczona w stosunku do książki, eksponuje wątek miłosny kosztem innych, nie mniej ciekawych. Mnie osobiście bardziej od sercowych perypetii Scarlett poruszyła jej walka o utrzymanie plantacji i wyżywienie rodziny.
Mitchell stworzyła nietuzinkową postać, która wzbudza silne, często sprzeczne emocje: irytację i żywiołową antypatię, ale też podziw i współczucie; nie można przejść obok niej obojętnie. Niezależna, przedsiębiorcza i bezwzględna Scarlett O'Hara to ewenement w czasach, gdy od kobiet oczekiwano dobrych manier i uległości. Innym postaciom również nie brak wyrazistości, niektóre wydały mi się nawet ciut przerysowane.
Powieść napisana z nerwem i rozmachem zawiera sceny o dużym ładunku dramatycznym i obrazy zapadające w pamięć. Jest w niej brutalny realizm, ironia, ale też nostalgia za światem, który przeminął bezpowrotnie. Autorka przedstawia dawne Południe z punktu widzenia bogatych plantatorów jako sielankową krainę - raj utracony. Ten wyidealizowany obraz przeciwstawia zniszczeniom spowodowanym wojną i grabieżą przez jankeskich okupantów.
Z początku książka mnie nie porwała, ale po kilku rozdziałach przepadłam z kretesem i ciężko mi się było od niej oderwać. Najchętniej czytałabym non stop, ale się nie dało - to blisko 1000 stron pasjonującej lektury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarzy:
Ja również lubię tę powieść, szczególnie ze względu na postać Scarlett. W porównaniu z nią prawie wszyscy mężczyźni wydawali się mdli i nijacy. Lata temu czytałam również kontynuację "Przeminęło z wiatrem", ale niewiele z niej pamiętam, poza tym, że Scarlett wyjechała do Irlandii, ojczyzny swoich przodków.
Zawsze z przyjemnością pochłaniam recenzje książek, które już czytałam. Dzięki, że przypomniałaś mi "Przeminęło z wiatrem".
A ja przeciwnie, w ogóle nie widziałem filmu nim zabrałem się za książkę parę lat temu. Również wielce mi się spodobała. Nie tylko z powodu bohaterów, ale także opisu rzeczywistości Południa i procesu zachodzących w nim zmian. Od sielankowej atmosfery przedednia wojny, po walki, zniszczenie, aż po trudny proces odbudowy zniszczonego kraju.
Kocham "Przeminęło z wiatrem", zarówno książki jak i film...:)
Film dzięki cioci, która kieeedyś odebrała mnie z przedszkola, kupiła kilogram cukierków i oglądała razem ze mną...:)
Pozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam film. Książkę nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby przeczytać. Własnie z tych powodów, o których piszesz na początku swojego tekstu.
pozdr. :-)
Elenoir: kontynuacji nie czytałam, ale widziałam jej ekranizację i nie zachęcała do lektury ksiązki p.Ripley.
lustroliterackie: Miło mi, też lubię poczytać, co inni myślą o książkach, które czytałam.
Uczniu, jak ci sie udało nie obejrzeć filmu? Toż to klasyka i przebój kinowy w jednym! Ale książka pełniej ukazuje Georgię, styl życia południowców, nastroje społeczne i to wszystko co mnie i Tobie tak się spodobało.
Tucha, ja też pozdrawiam :)
Cedro: warto przeczytać, jest w niej o wiele więcej niż w filmie.
Nigdy nie czytałam M. Mitchell choć film oczywiście widziałam.
Ps. Gdzie przepadłaś ?
Coś fajnego czytasz:)
Pozdrawiam!
Judytto, czytam różności, niektóre bardzo dobre, ale pisanie mnie odstręcza. Ostatnio zupełnie nie mogę się zebrać do kupy :(
ja przeczytałam tylko do połowy trzeciej części, charakter Scarlett był dla mnie nieznośny. wolę inny typ głównego bohatera.
Mnie też Scarlett działała na nerwy, momo to dziwię się, że nie dotrwałeś / dotrwałaś do końca.
Prześlij komentarz