18.03.2010

Margaret Mitchell - "Przeminęło z wiatrem"

Długo nie mogłam się zabrać za tę książkę, choć jej ekranizację obejrzałam z przyjemnością (i to nie raz). I pewnie w tym tkwi przyczyna: znałam fabułę, a przylepiona "Przeminęło z wiatrem" etykietka "romansu wszechczasów" raczej mnie zrażała niż zachęcała. Po przeczytaniu uważam, że jest myląca i krzywdząca. Powieść Margaret Mitchell to nie ckliwe romansidło lecz epopeja Południa, a jej bohaterka, trzykrotnie zamężna - bynajmniej nie z miłości - niewiele ma z typowej romantycznej heroiny. Filmowa wersja jest uproszczona w stosunku do książki, eksponuje wątek miłosny kosztem innych, nie mniej ciekawych. Mnie osobiście bardziej od sercowych perypetii Scarlett poruszyła jej walka o utrzymanie plantacji i wyżywienie rodziny.
Mitchell stworzyła nietuzinkową postać, która wzbudza silne, często sprzeczne emocje: irytację i żywiołową antypatię, ale też podziw i współczucie; nie można przejść obok niej obojętnie. Niezależna, przedsiębiorcza i bezwzględna Scarlett O'Hara to ewenement w czasach, gdy od kobiet oczekiwano dobrych manier i uległości. Innym postaciom również nie brak wyrazistości, niektóre wydały mi się nawet ciut przerysowane.
Powieść napisana z nerwem i rozmachem zawiera sceny o dużym ładunku dramatycznym i obrazy zapadające w pamięć. Jest w niej brutalny realizm, ironia, ale też nostalgia za światem, który przeminął bezpowrotnie. Autorka przedstawia dawne Południe z punktu widzenia bogatych plantatorów jako sielankową krainę - raj utracony. Ten wyidealizowany obraz przeciwstawia zniszczeniom spowodowanym wojną i grabieżą przez jankeskich okupantów.
Z początku książka mnie nie porwała, ale po kilku rozdziałach przepadłam z kretesem i ciężko mi się było od niej oderwać. Najchętniej czytałabym non stop, ale się nie dało - to blisko 1000 stron pasjonującej lektury.

10 komentarzy:

Ania Markowska pisze...

Ja również lubię tę powieść, szczególnie ze względu na postać Scarlett. W porównaniu z nią prawie wszyscy mężczyźni wydawali się mdli i nijacy. Lata temu czytałam również kontynuację "Przeminęło z wiatrem", ale niewiele z niej pamiętam, poza tym, że Scarlett wyjechała do Irlandii, ojczyzny swoich przodków.

lustroliterackie pisze...

Zawsze z przyjemnością pochłaniam recenzje książek, które już czytałam. Dzięki, że przypomniałaś mi "Przeminęło z wiatrem".

Uczeń Czarnoksiężnika pisze...

A ja przeciwnie, w ogóle nie widziałem filmu nim zabrałem się za książkę parę lat temu. Również wielce mi się spodobała. Nie tylko z powodu bohaterów, ale także opisu rzeczywistości Południa i procesu zachodzących w nim zmian. Od sielankowej atmosfery przedednia wojny, po walki, zniszczenie, aż po trudny proces odbudowy zniszczonego kraju.

Tucha pisze...

Kocham "Przeminęło z wiatrem", zarówno książki jak i film...:)
Film dzięki cioci, która kieeedyś odebrała mnie z przedszkola, kupiła kilogram cukierków i oglądała razem ze mną...:)
Pozdrawiam serdecznie!

cedro pisze...

Uwielbiam film. Książkę nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby przeczytać. Własnie z tych powodów, o których piszesz na początku swojego tekstu.
pozdr. :-)

Bruixa pisze...

Elenoir: kontynuacji nie czytałam, ale widziałam jej ekranizację i nie zachęcała do lektury ksiązki p.Ripley.

lustroliterackie: Miło mi, też lubię poczytać, co inni myślą o książkach, które czytałam.

Uczniu, jak ci sie udało nie obejrzeć filmu? Toż to klasyka i przebój kinowy w jednym! Ale książka pełniej ukazuje Georgię, styl życia południowców, nastroje społeczne i to wszystko co mnie i Tobie tak się spodobało.

Tucha, ja też pozdrawiam :)

Cedro: warto przeczytać, jest w niej o wiele więcej niż w filmie.

Judytta pisze...

Nigdy nie czytałam M. Mitchell choć film oczywiście widziałam.


Ps. Gdzie przepadłaś ?

Coś fajnego czytasz:)

Pozdrawiam!

Bruixa pisze...

Judytto, czytam różności, niektóre bardzo dobre, ale pisanie mnie odstręcza. Ostatnio zupełnie nie mogę się zebrać do kupy :(

Anonimowy pisze...

ja przeczytałam tylko do połowy trzeciej części, charakter Scarlett był dla mnie nieznośny. wolę inny typ głównego bohatera.

Bruixa pisze...

Mnie też Scarlett działała na nerwy, momo to dziwię się, że nie dotrwałeś / dotrwałaś do końca.