Tytułowa bohaterka jest wiedźmą - uzdrowicielką o nadzwyczajnej zdolności do empatii. To dar, a zarazem przekleństwo. Vimka odczuwa cudze cierpienia jak własne, ale potrafi też je koić. Ludzie wierzą, że skoro odbiera ból, równie dobrze może go zesłać. Okazują jej wdzięczność i szacunek, ale się jej boją. Kto nie potrzebuje pomocy "Bolesnej", ten jej unika. Vimka jest bardzo samotna. Nawet gdy spotka i pokocha pogromcę smoków, który budzi te same emocje u zwykłych śmiertelników, nie zazna wiele szczęścia."Opowieści o Vimce" od początku nasuwają skojarzenia z Wiedźminem. I bohaterka, i jej wybranek wykazują duże podobieństwo do Geralta. Vimka też przeszła specyficzne szkolenie, a zamiast wiedźmińskiego kodeksu obowiązuje ją przysięga, że będzie pomagać wszystkim bez wyjątku i nie skrzywdzi nikogo. A i forma jednakowa - seria opowiadań, w których przewijają się te same postacie. To nie może być przypadkowa zbieżność, przypuszczam, że Sapkowski zainspirował słowacką pisarkę. Ale w świecie Vimki nie ma elfów, krasnoludów ani hobbitów, choć nie brakuje inych fantastycznych istot: centaurów, południc, wił, smoków, jednorożców, dziwożon i upiorów. I więcej w tych historiach smutku niż humoru.
Alexandra Pavelková ma niezłe pomysły, potrafi zaciekawić i stworzyć w miarę spójną wizję. Opisy są jej mocną stroną, gorzej z postaciami - wypadają nieco blado, poza główną bohaterką, wyrazistą i wzbudzającą sympatię. Ogólnie rzecz biorąc, czyta się całkiem przyjemnie.





