Najnowsza powieść Philipa Rotha nawiązuje do piętnastowiecznego moralitetu o człowieku, który idzie na spotkanie śmierci i zdaje rachunek ze swojego życia.
Akcję rozpoczyna... pogrzeb głównego bohatera. Nad trumną zbiera się rodzina i przyjaciele i, jak w moralitecie, jedni występują w roli jego obrońców, inni - oskarżycieli. Potem następuje szereg retrospekcji ukazujących epizody z jego życia: szczęśliwe dzieciństwo, praca w agencji reklamowej, trzy małżeństwa zakończone rozwodami, dzieci, wreszcie emerytura, kiedy powraca do swojej pasji - malowania. Autor skupia się na ostatnim okresie życia bohatera, ukazuje, co się kryje w powiedzeniu "starość nie radość": słabość, choroba, cierpienie, odchodzenie rówieśników, samotność, kurczenie się czasu, jaki jeszcze pozostał, świadomość nieuchronnego końca.
Bohater "Everymana" nie ma imienia - każdy z nas może się postawić na jego miejscu. Do tej krótkiej powieści pasuje szkolna formułka o "uniwersalnych, humanistycznych wartościach". Banał, ale oddaje istotę rzeczy. Bardzo dobra literatura.
10.12.2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Wstyd i hańba! Do dziś nie miałam Rotha w łapkach:)) Widzę, że warto się przełamać ostatecznie:)
Ja przed laty przeczytałam "Kompleks Portnoya", teraz trafiłam na "Everymana" i mam chęć na więcej Rotha - sporo mi jeszcze zostało :)
Prześlij komentarz