Na tę książkę natknęłam się przeglądając zwroty w bibliotece. Rzut oka na okładkę i natychmiastowe skojarzenie: "Romans". Już miałam ją odłożyć, ale na odwrocie przeczytałam, że Anita Brookner dostała za "Hotel du Lac" nagrodę Bookera, a tej harlequinom raczej nie przyznają. A że tytuł obił mi się już kiedyś o uszy, więc pożyczyłam i przeczytałam.
Bohaterką jest trzydziestoparoletnia Edith Hope, autorka poczytnych romansów, którą przyjaciele nakłonili do wyjazdu za granicę po skandalu, jaki wywołała. Co takiego uczyniła, dowiadujemy się znacznie później. Swój pobyt "na wygnaniu" w szwajcarskim kurorcie zamierza poświęcić pracy nad kolejną powieścią, korzystając z ciszy i spokoju w wyludnionym po sezonie hotelu. Zamiast tego zostaje wciągnięta w sprawy innych ludzi i zmuszona do przemyśleń nad sobą. Uświadamia sobie, że jej życie przypomina wymyślane przez nią fabuły.
Brytyjska pisarka dokonuje ciekawej analizy psychologicznej swojej bohaterki, inne postacie kobiece też są ukazane w przekonujący sposób. Mimo to, powieść mnie nie zachwyciła, nie znalazłam w niej nic, co by mnie osobiście zaangażowało. O ile Roth pisząc o amerykańskim Żydzie pisze dla wszystkich, to Brookner swoją książkę o Angielkach z wyższych sfer kieruje do pewnej grupy czytelniczek (Angielek z klas niższych?), do której chyba się nie zaliczam. Nie mój świat, nie moje problemy, a ich kaliber też nie taki, żebym się miała przejąć. Ponadto zdumiała mnie teza, że pozycję społeczną może kobiecie zapewnić tylko małżeństwo z dobrze sytuowanym i ustosunkowanym mężczyzną. Czyżby na Wyspach czas się zatrzymał w epoce Jane Austen? Jeśli w założeniu to miała być ironia, to jej nie rozpoznałam. Być może przepadła w przekładzie, który pozostawia wiele do życzenia - niektóre zdania zgrzytają, a miejscami trudno doszukać się w nich sensu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
To co napisałaś o "Hotelu du Lac" bardzo mi przypomina powieść Margaret Atwood "Pani Wyrocznia", przynajmniej w pewnych wątkach, w pierwszej chwili nawet pomyślałam, że piszesz o tej książce i że coś mi nie gra ;-)O "Hotelu Du Lac" słyszałam różne opinie, ale żadna nie była na tyle zachęcająca, że by mnie do lektury pozytywnie nastawić, a Twoja recenzja już tylko mnie w tym utwierdza.
Już wiem skąd kojarzę nazwisko autorki. Napisała też "Uwikłane".
Nie czytałam Atwood ani innych książek Brookner. Z internetu dowiedziałam się, że napisała sporo, choc późno zaczęła, a "Hotel du Lac" został sfilmowany. W angielskich recenzjach chwalą jej styl m.in. za elegancję i dowcip, ale ja go jakoś nie dostrzegłam - albo czytałam nieuważnie, albo mam inne poczucie humoru, albo też tłumaczka zawaliła robotę i cała finezja uleciała w przekładzie. Sama nie wiem, w każdym razie to nie jest literatura w moim typie.
Mocno mnie zainteresowała ta pozycja, nie słyszałam o niej.
Życzę Ci już wszystkiego najlepszego na święta abyś spędziła je radośnie.
Judytto, mnie się zdaje, że czytałam o niej na jakimś blogu, ale nie mogę skojarzyć, czyim.
Dziękuję za życzenia i ze swej strony życzę Ci udanych świąt w przemiłej atmosferze :)
Prześlij komentarz