3.11.2008

Elsebeth Egholm: "Ukryte wady"

Trzy przyjaciółki świętują czterdzieste urodziny jednej z nich w restauracji nad rzeką. Wesoły nastrój pryska, gdy solenizantka dostrzega dryfującą balię, a w niej niemowlę. Na ratunek jest już za późno - dziecko zmarło z wychłodzenia. Rozpoczyna się śledztwo...
Ale dochodzenie w sprawie śmierci noworodka to tylko jeden z wątków powieści Elsebeth Egholm. Nie mniej ważna od kryminalnej zagadki jest warstwa psychologiczno-obyczajowa. Duńska pisarka z dużym wyczuciem pokazuje, jak zetknięcie ze śmiercią wpływa na człowieka: zakłóca spokój wewnętrzny, narusza poczucie bezpieczeństwa, przypominając, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, każe się zastanowić nad dotychczasowym życiem.
Każda z bohaterek ma powody, by szczególnie odczuć tę tragedię: Anne jest położną, Ida Marie lada dzień ma po raz pierwszy rodzić, a dziennikarka Dicte musi pisać o sprawie, choć wolałaby o niej jak naprędzej zapomnieć. Wydarzenie, którego były świadkami, przywoła bolesne wspomnienia z przeszłości, skłoni do uważnego przyjrzenia się swoim związkom rodzinnym i relacjom z innymi ludźmi. To zapoczątkuje zmiany w życiu każdej z trzech kobiet, skieruje je na nowe tory.
Ciekawy jest też wątek społeczny. Akcja powieści toczy się tuż po wydarzeniach z 11 września 2001, które zachwiały poczuciem bezpieczeństwa w krajach Zachodu, nie wyłączając Danii. Narasta strach przed terroryzmem i niechęć do imigrantów, zwłaszcza tych, którzy wyznają islam. A przy noworodku znaleziono kartkę z cytatami z Koranu. Policja obawia się, że ujawnienie tej informacji może doprowadzić do zamieszek lub aktów przemocy na tle rasowym.
"Ukryte wady" przypominają mi nieco kryminały Henninga Mankella, ale bardziej "Kwietniową czarownicę" Majgul Axelsson. Dostrzegam podobieństwo w przedstawieniu portretów psychologicznych trzech kobiet w średnim wieku i poprowadzeniu narracji z uwzględnieniem punktów widzenia każdej z bohaterek. Inne postaci, nawet te z drugiego planu, są również dobrze nakreślone. Egholm w interesujący, niekonwencjonalny sposób powiązała rozmaite wątki i stworzyła realistyczną powieść, która mimo nagromadzenia nieszczęść nie dołuje czytelnika. Przeciwnie, jej przesłanie, wbrew oczekiwaniom, jest optymistyczne, niesie nadzieję na przyszłość. Zdecydowanie warto przeczytać.

9 komentarzy:

Zosik | Podróże po kulturze pisze...

Mi również bardzo się podobało :)

Bruixa pisze...

Aha :) Dobrze kobieta pisze, a do niedawna nie wiedziałam jej istnieniu.

Anonimowy pisze...

właśnie wydaje mi się, że to kolejna (po "Sztuce bycia Elą" ) książka, która zrobiła furorę na blogach książkowych...mnie też się podobała, oczywiście;)

Anonimowy pisze...

ha, to wcześniej, to byłam ja;) no i się wydało hehe. Pozdrawiam.

Bruixa pisze...

"Sztuki bycia Elą" nie czytałam, jak i wielu innych książek, o których dużo się pisze na blogach i forach. Nie nadążam za modą, również w literaturze;)
Chiaro, Twój nick widnieje przy obu komentarzach. Pozdrowienia :)

Anonimowy pisze...

ja również dopisuję się do grona entuzjastów Egholm:) Pomimo, że jeszcze nie zrecenzowałam u siebie, przeczytałam juz jakis czas temu, byłam zauroczona:)

Bruixa pisze...

Jak dotąd pełna zgodność wśród czytelniczek :)
Też jestem do tyłu z pisaniem o przeczytanych ksiązkach - cały stos zaległości...

Anonimowy pisze...

a to ciekawe, bo poinformowało mnie, że będzie inaczej, ale dobrze, że został nick;)

Bruixa pisze...

Aha :)