12.11.2008

Ian Rankin: "Wiszący ogród"

O tym, że Ian Rankin pisze dobre kryminały, dowiedziałam się całkiem niedawno dzięki wpisowi na jakimś blogu. Ktoś wymienił jego nazwisko wśród garstki pisarzy, których czytuje, mimo że nie przepada za tym gatunkiem. Zaczęłam się rozglądać za książkami Rankina i jako pierwszą wypatrzyłam "Wiszący ogród", choć to już dziewiąta (a szósta wydana po polsku) powieść z cyklu o inspektorze Johnie Rebusie.
Szkocki policjant otrzymuje niewdzięczne zadanie: ma ustalić, czy emerytowany wykładowca uniwersytecki jest hitlerowskim zbrodniarzem wojennym ukrywającym się pod zmienionym nazwiskiem. Sprawa wymaga żmudnego przedzierania się przez stosy dokumentów, a wobec upływu lat i braku świadków trudno spodziewać się jednoznacznego rozstrzygnięcia. Tymczasem w Edynburgu wybucha wojna gangów, gdy pod nieobecność starego bossa mafijnego, odsiadującego wyrok w więzieniu, jego interesy próbuje przejąć młodszy przybysz z Glasgow. W mieście pojawiają się też japońscy inwestorzy, którzy, gdy im się bliżej przyjrzeć, okazują się członkami Yakuzy. Jakby tego było mało, córka inspektora zostaje potrącona przez samochód i trafia do szpitala w stanie śpiączki. Rebus podejrzewa, że nie był to wypadek, ale celowe działanie wymierzone przeciwko niemu - być może ostrzeżenie ze strony bandytów, którym wszedł w paradę. I zrobi wszystko, żeby dopaść sprawców.
Bohater Rankina na pierwszy rzut oka przypomina Wallandera: koło pięćdziesiątki, rozwiedziony, ma dorosłą córkę, żyje pracą i nadużywa alkoholu. Ale jest od niego twardszy - to były spadochroniarz, który o mały włos nie dostał się do oddziałów specjalnych SAS, po czym odszedł z wojska. Rebus jest gliną niesubordynowanym, chodzi własnymi drogami, ma cięty język i talent do przysparzania sobie wrogów. Ale ma też lojalnych przyjaciół, wśród których na pierwszy plan wysuwa się współpracowniczka - sierżant Siobhan Clarke. Polubiłam tych dwoje, m.in. za kąśliwy humor i upodobanie do muzyki rockowej. Rankin często odnosi się do płyt i utworów, które współgrają z nastrojem bohatera, a tytuł powieści zapożyczył z piosenki The Cure.
"Wiszący ogród" to inteligentny, realistyczny kryminał, z wyrazistymi postaciami i żywą akcją. Są tu też ciekawostki takie, jak na przykład fabryka całkiem legalnie wytwarzająca narkotyki, oczywiście pod ścisłym - jak się okaże, nie dość ścisłym - nadzorem. Polecam wszyskim fanom gatunku (i nie tylko im).

Brak komentarzy: