13.02.2008

James Herriot: "Weterynarze mogą latać"


Po VI i VII tomie wspomnień Herriota wracam do piątego, który wreszcie udało mi się dopaść.
James pożegnał się z Helen i praktyką weterynaryjną, by służyć królowi i ojczyźnie jako pilot RAF-u. Tymczasem zgłębia teorię latania, lecz większość czasu wypełnia mu musztra, obieranie ziemniaków, zmywanie naczyń i trzymanie warty przed hotelem, w którym został zakwaterowany wraz z innymi rekrutami. Pozwala sobie na samowolkę i wyrusza do Darrowby, by odwiedzić żonę, która niebawem ma urodzić ich pierwsze dziecko. Tam czeka go niespodzianka: właśnie został ojcem. Herriot, który widział setki nowonarodzonych zwierząt, jest zdumiony wyglądem własnego potomka i położna musi go zapewniać, że dziecko jest piękne i wszystko z nim w porządku.
W końcu zdaje egzaminy i z C2M Herriota - "najniższej formy życia w RAF-ie" - awansuje na starszego szeregowca. Teraz czeka go szkolenie praktyczne w bazie lotniczej w Windsorze.
W książce "Weterynarze mogą latać" Herriot przeplata anegdoty z obozu dla rekrutów ze wspomnieniami z minionego, cywilnego okresu życia. Opowiada o starych znajomych z Yorkshire, m.in. o pewnym bardzo nietypowym arystokracie. A także o nowych doświadczeniach, gdy przyszło mu zastępować kolegę praktykującego w biednej dzielnicy przemysłowego miasta i wejść w nieznany świat psich wyścigów. Jak zwykle, pisze z właściwym sobie humorem w ujmujący, bezpośredni sposób.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak sledze od dluzszego czasu Twoje opisy ksiazek Bruixo i powiem Ci ze potrafisz to zrobic w tak mistrzowski sposob, ze nieomal kazda ksiazke przeczytawszy Twoj opis mialoby sie ochote zaraz wziasc do reki i przeczytac. To wspaniala umiejetnosc. Ciesze sie ogromnie ze istnieje ten wspanialy blog i zacheca ludzi do cudownej przygody z ksiazka.

Bruixa pisze...

Zawstydzasz mnie, Elfrun. Absolutnie nie zasługuję na takie komplementy. Bardzo się cieszę, że czytujesz moje "recenzje", a jeśli któraś zachęci Cię do przeczytania jakiejś książki, będzie mi tym bardziej miło.
A Herriota szczerze polecam, zwłaszcza miłośnikom zwierząt.