1.12.2007
Stuart Woods: "Strefa zamknięta"
Major żandarmerii wojskowej Holly Barker przegrawszy proces o molestowanie seksualne, który wraz z koleżanką wytoczyła dowódcy, może uznać swoją karierę w armii za skończoną. Odchodzi ze służby i przyjmuje ofertę przyjaciela, szeryfa w miasteczku na Florydzie, który proponuje jej stanowisko swojego zastępcy. Nowy szef informuje ją, że w wydziale jest "wtyczka", ale nie ustalił jeszcze, kto z jego ludzi dał się skorumpować. Pierwszego dnia w pracy Holly dowiaduje się, że poprzedniej nocy ktoś strzelał do szeryfa, który znajduje się w stanie krytyczny. A zaraz potem znajduje jego przyjaciela zabitego z broni palnej. Śledztwo w obu tych sprawach prowadzi w ślepy zaułek, a tymczasem uwagę Holly przyciąga strzeżone osiedle - ogrodzone i patrolowane przez całą armię ochroniarzy, którzy wzbraniają wstępu nawet policji. Nurtuje ją pytanie, co w tej strefie zamkniętej wymaga aż takiego nadzoru.
To druga powieść Woodsa, jaką przeczytałam. W poprzedniej, "Pod taflą jeziora", spodobał mi się styl autora, wartka akcja, ciekawe postacie, humor. Niestety, "Strefa zamknięta", choć bardziej realistyczna, bez elementów "nadprzyrodzonych", jest też znacznie słabsza. Humoru tu niewiele, postacie dość schematyczne - najlepiej w tym towarzystwie wypada pies, a właściwie suka rasy doberman imieniem Daisy. Napięcie też od pewnego momentu siada. A najbardziej mnie zirytowało, gdy na koniec okazało się, że informacje potrzebne do rozwiązania sprawy Holly i jej poprzednik mogli bez trudu znaleźć w dokumentach, którymi od początku dysponowali. Uniknęliby wielu kłopotów, gdyby nie awersja do słowa pisanego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz