21.12.2007

James Herriot: "Weterynarz w zaprzęgu"


Wybrałam się do biblioteki z nastawieniem, że wypożyczę coś z fantastyki. Na miejscu okazało się, że autorzy, których miałam na myśli, owszem, figurują w katalogu, ale ich (nieliczne) książki są akurat "w czytaniu". Może następnym razem dopisze mi szczęście. Za to znalazłam na półce kolejne części cyklu "Wszystkie zwierzęta małe i duże" James Herriota, których na próżno wypatrywałam w księgarniach.
"Weterynarz w zaprzęgu" to czwarty tom wspomnień Herriota. James jest już wspólnikiem swego dotychczasowego szefa Siegfrieda Farnona i mężem Helen. Trwa wojna i obaj z Siegfriedem zgłaszają się na ochotnika do RAF-u. Czekając na powołanie do wojska nadal prowadzą praktykę weterynaryjną w Darrowby. Herriot nie rozpisuje się na temat swojego małżeństwa, skupiając się na przypadkach, jakie przytrafiły mu się w pracy. Opisuje "cudowne" uzdrowienia zwierząt po zastosowaniu środków usypiających lub nieznanych wcześniej sulfonamidów. Jak w poprzednich tomach, tak i tu nie brakuje celnych i dowcipnych portretów mieszkańców Yorkshire, a także ich pupilów. W książkach Herriota nie tylko ludzie, ale i zwierzęta mają wyrazistą osobowość, jak choćby dwa pamiętliwe pieski, długo zachowujące urazę i każdy na swój sposób mszczące się za doznane upokorzenia. Tym razem autor niewiele pisze o braciach Farnon, za to więcej uwagi poświęca swojemu koledze po fachu, wybitnemu specjaliście od małych zwierząt, którego niezwykłą gościnność za każdym razem przychodziło mu odchorować.
Lubię gawędziarski styl Herriota, jego życzliwość dla ludzi i zwierząt oraz poczucie humoru, które sprawia, że pobłażliwie traktuje cudze przywary i potrafi śmiać się z siebie samego.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

och, uwielbiam cykl o weterynarzu!
Mam go całego w domu;)) nabyłam w roku 98 lub 99 , cudem chyba jakimś...pozdrawiam.

Bruixa pisze...

Też go bardzo polubiłam. Zdaje się, że cały cykl wydano jakieś 10 lat temu. Niedawno ukazały się wznowienia 2 pierwszych tomów, ale kolejne są nieuchwytne. Może i one doczekają się reedycji. Mam też nadzieję, że któryś z licznych kanałów TV zdecyduje się jeszcze za mojego życia na powtórkę serialu, który oglądałam przed laty.
Pozdrawiam serdecznie - jesteś jedyną osobą oprócz mojej siostry, która zna i lubi Herriota :)

Adam pisze...

Nie czytałam, ale chyba wypożyczę...