21.11.2007

Marek Krajewski: "Dżuma w Breslau"


Po książce dla młodzieży coś z przeciwnego bieguna: "Dżuma w Breslau" to lektura zdecydowanie nie dla dzieci (ani osób nadwrażliwych).
W piątej już powieści z cyklu o Eberhardzie Mocku i niemieckim Wrocławiu (chronologicznie powinna mieć nr 2) autor cofa się do roku 1923. Mock jest nadwachmistrzem w obyczajówce i zostaje wezwany przez radcę kryminalnego na konsultację w sprawie dwóch zamordowanych prostytutek. Nie potrafi ich jednak zidentyfikować. Ponieważ marzy mu się przejście do policji kryminalnej, wszczyna własne śledztwo, które zmuszony jest przerwać, bo sam popada w ciężką opresję. W dużej mierze winić o to może siebie i swoje obyczaje, szczególnie picie na umór.
"Dżuma w Breslau" jest moim zdaniem słabsza od poprzednich powieści Krajewskiego z tego cyklu. Fabuła nadal wciąga, ale niektóre fragmenty są po prostu zbędne, nie popychają akcji naprzód, ani nie wnoszą nic nowego do charakterystyki bohatera. Posłużyły chyba tylko do zwiększenia objętości książki, która sprawia wrażenie pisanej trochę na siłę. Wyczuwa się zmęczenie materiału. A może to mnie zmęczyły opisy seksualnych wyczynów i pijackich ekscesów Mocka. W połączeniu z dużą dawką brutalności i makabry sprawiają wrażenie babrania się w błocie, albo i czymś gorszym.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czytałam tylko "Widma..." i choć sposób w jaki Krajewski portretuje przedwojenny Wrocław jest niesamowity całość jakoś mnie nie pociąga. Ten świat jest tak zły, wynaturzony i ciemny, że jakoś nie widzę w nim dla siebie miejsca.

Anonimowy pisze...

Kiedyś pożyczyłam krajewskiego ale nie dałam rady czytać.

Bruixa pisze...

No, to ja chyba jestem dość odporna... Chociaż po Mastertona raczej nie sięgnę odkąd przeczytałam, co się wyprawia w jego powieściach.
Ale ostatnio co wezmę książkę do ręki, to natrafiam na jakieś okropności - nie tylko w kryminałach i horrorach. Zastanawiam się, czy to tylko moda, czy może jednak wyraża to jakąś prawdą o świecie.
Chyba wrócę do Muminków...: )