5.08.2007

Aleksandra Marinina: "Kolacja z zabójcą"


Irina Fiłatowa, kryminolog z instytutu naukowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zostaje znaleziona martwa w swoim mieszkaniu. Początkowo wydaje się, że została porażona prądem przy włączaniu niesprawnej kuchenki elektrycznej, ale w toku śledztwa wychodzi na jaw, że to robota zawodowego mordercy upozorowana na nieszczęśliwy wypadek. Kto i dlaczego zlecił zabójstwo Fiłatowej? Krąg podejrzanych zawęża się do pracowników resortu. Wydział milicji kierowany przez pułkownika Gordiejewa zwanego Pączkiem aby odnaleźć mordercę, musi wytropić jego zleceniodawcę i zmuszony jest go szukać we własnym środowisku. A to oznacza, że nie obędzie się bez nacisków i ryzyka przecieków. Pierwsze skrzypce w dochodzeniu gra major Anastazja Kamieńska, milicyjna analityczka, która nie tylko ujawnia motyw i typuje sprawcę, ale podejmuje się roli przynęty, aby zdemaskować zbrodniarzy. (Tu nieodparcie przychodzi mi na myśl tekst starej piosenki: "To Sherlock Holmes perukę włożył rudą...").
"Kolacja z zabójcą" to pierwszy z cyklu kryminałów o Anastazji Kamieńskiej. Wcześniej w Mrocznej Serii ukazały się dalsze jej przygody: "Męskie gry", "Ukradziony sen", "Gra na cudzym boisku", "Złowroga pętla" oraz "Śmierć i trochę miłości". Debiut Marininy jest słabszy od późniejszych jej powieści, które dotychczas opublikowano w Polsce, a te z kolei nie dorównują pisarstwu Mankella czy Izzo wydanemu w tej samej serii. Intryga kryminalna bywa nieprawdopodobna, a rozwiązanie zbyt przewidywalne. Poza tym genialna Anastazja, która trafnie wnioskuje na podstawie bardzo nieraz wątłych przesłanek, jakoś nie wzbudza we mnie sympatii. Ale zaletą książek Marininy jest tło obyczajowe - sugestywny obraz współczesnej Rosji i realia pracy w milicji, które zna z własnego doświadczenia.

Brak komentarzy: