
Tytułowy bohater to sierota urodzony w prowincjonalnym przytułku dla ubogich. Matka zmarła przy porodzie, chłopiec trafił do sierocińca, gdzie dzieci marły jak muchy z powodu niedożywienia i braku opieki, a następnie do przytułku, gdzie warunki były równie złe, jeśli nie gorsze. Oddany do terminu w zakładzie pogrzebowym, nie mogąc znieść szykan majstrowej i pary służących, ucieka i pieszo wędruje do Londynu. Tam wpada w środowisko nieletnich kieszonkowców szkolonych w złodziejskim fachu przez starego pasera. Ale szczęśliwym trafem poznaje też kilka osób, które zapewnią mu opiekę i zrobią wszystko, aby dowiedzieć się, kim byli jego rodzice i odzyskać dla niego należne dziedzictwo.
Jakoś dotąd unikałam Dickensa i poza "Opowieścią wigilijną" jego twórczość znałam tylko z adaptacji filmowych. Obawiałam się, że trafię na łzawą, umoralniającą historię i zaskoczył mnie humor (niekiedy czarny), którego tu nie brakuje. Oczywiście, rzecz jest nieco staroświecka i chwilami mocno sentymentalna (niektóre sceny z Oliverem, a zwłaszcza anielską Różą). Ale margines społeczny w XIX wiecznym Londynie ukazany jest bardzo realistycznie, podobnie jak rozmaici urzędnicy, a scena w sądzie doraźnym - kapitalna. "Oliver Twist" to druga z kolei powieść Dickensa i aż trudno uwierzyć, że autor miał zaledwie 26 lat. Powieść bardzo popularna i wielokrotnie przenoszona na ekran, ostatnio przez Romana Polańskiego w 2005 r.