27.02.2007

James Herriot: "Jeśli tylko potrafiłyby mówić"


Po drugim i trzecim przeczytałam wreszcie pierwszy tom z cyklu "Wszystkie stworzenia małe i duże". Herriot wspomina w nim początki swojej pracy w Darrowby, kiedy jako świeżo upieczony absolwent weterynarii został asystentem doktora Siegfrieda Farnona. Opowiada o ciężkiej i pełnej niespodzianek pracy wiejskiego weterynarza, wzywanego w środku nocy do odległych, niemal odciętych od świata górskich farm i dokonującego niekiedy zabiegów grożących śmiercią lub kalectwem. Z humorem i sympatią pisze o swoich pacjentach: narowistych koniach, złośliwych krowach i świniach, uroczych jagniętach, a także psim arystokracie - pekińczyku Tricki Woo, cierpiącym z powodu nadmiaru łakoci serwowanych mu przez kochającą panią. Świetne są też opisy właścicieli zwierząt - mieszkańców miasteczka i okolicznych farmerów - a zwłaszcza nieobliczalnego szefa - Siegfrieda i wojny psychologicznej, jaką toczy ze swoim bratem Tristanem, niespotykanym okazem lesera, i z sekretarką, zasadniczą panną Hartbotlle.
Bardzo przyjemna, krzepiąca lektura. Z żalem odłożyłam przeczytaną książkę; chętnie zostałabym dłużej w świecie Herriota.

Brak komentarzy: