Mimo informacji, że to powieść nietypowa w dorobku Władysława Reymonta
na coś takiego nie byłam przygotowana.
Rzecz się dzieje w Londynie w początkach XX wieku. Polski emigrant Zenon jest zaręczony z Angielką z dobrego domu, ale ulega fascynacji demoniczną Miss Daisy, która niedawno przybyła z Indii w towarzystwie hinduskiego guru i czarnej pantery. Sytuacja dodatkowo się komplikuje, gdy z Polski przyjeżdża jego dawna ukochana z umierającym mężem i małą córeczką. Zenon musi dokonać wyboru między trzema kobietami. Snuje się po mglistym, deszczowym mieście bijąc się z myślami. Poza tym uczestniczy w seansach spirytystycznych, jest świadkiem tajnych a strasznych rytuałów i niebezpiecznych praktyk duchowych, które wpędzają jego przyjaciela i szwagra in spe w obłęd. Sam zaczyna tracić zmysły.
Ale nie tyle treść, co forma sprawiła, że nie byłam w stanie przez "Wampira" przebrnąć i poległam po kilkudziesięciu stronach (resztę przekartkowałam). Ten deliryczno-oniryczny, pełen egzaltacji słowotok okazał się ponad moje siły. Wyobrażam sobie, że tak mógł pisać Przybyszewski, ale Reymont? Noblista? Autor "Chłopów"? Groza.
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz