20.02.2011

Henning Mankell - "Niespokojny człowiek"

"Niespokojny człowiek" to książka, która ostatecznie zamyka cykl kryminałów o Kurcie Wallanderze.

Komisarz przeprowadza się z Ystad do podmiejskiego domu nad morzem i kupuje psa, o czym od dawna marzył. Zostaje dziadkiem. Starzeje się i podupada na zdrowiu. Zaczyna myśleć o emeryturze i przekazaniu pałeczki córce, która poszła w jego ślady i też jest policjantką. Ale zanim to nastąpi poprowadzi jeszcze śledztwo w sprawie teścia Lindy, który wyszedł z domu i zaginął bez wieści.

Hakan von Enke, emerytowany oficer marynarki wojennej, niedługo przed swym zniknięciem opowiedział mu o zdarzeniu sprzed 20 lat. Na szwedzkich wodach terytorialnych zauważono wówczas niezidentyfikowaną łódź podwodną. Okręty wojenne chciały zmusić obcą jednostkę do wynurzenia, ale niespodziewanie nadszedł rozkaz, by pozwolić jej odpłynąć. Komandorowi ta sprawa nie dawała spokoju, łączył ją z pogłoskami o agencie obcego wywiadu, który miał jakoby przeniknąć do szwedzkich sił zbrojnych. Podobno był już blisko rozwiązania zagadki, gdy przepadł bez śladu.

Opowiedziana przez Mankella historia szpiegowska mnie nie przekonała. Nie napiszę, dlaczego, bo musiałabym za dużo ujawnić. Mimo to "Niespokojny człowiek" podobał mi się, chociaż podziałał przygnębiająco. Dużo się w nim mówi o starości, śmierci, przemijaniu. Wallander przeprowadza życiowy obrachunek, żegna się z ludźmi, z którymi pracował i kobietami, które kochał. A czytelnicy żegnają się z ulubionym bohaterem.

4 komentarze:

book-worm pisze...

Czytałem to książkę, ale nie zachwyciła mnie ona zbytnio.

Zapraszam do mnie: http://book-worm1.blogspot.com/

Dodałem do obserwowanych.

Piotr Bolc pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bruixa pisze...

Witaj, Piotrze!
Ja bardzo lubię skandynawskich autorów, ale nie wiem, czy Tobie się spodobają. Te kryminały bardzo się różnią od klasycznych zagadek - są bardziej realistyczne, detektywi są zwykłymi ludźmi, nie geniuszami, a zbrodniarze niekoniecznie należą do śćisłego kręgu podejrzanych. Ale spróbuj, bo warto.

Bruixa pisze...

Cześć, bookworm!
Kurta Wallandera darzę sentymentem i przykro mi było się z nim rozstawać, chocoaż inne książki Mankella bardziej mi się podobały.
Zajrzałam na Twojego bloga i widzę, że chyba się zniechęciłeś po pierwszym wpisie.