Z dość obfitej twórczości Jonathana Carrolla czytałam przed laty powieść "Poza ciszą" i zbiór opowiadań "Cylinder Heidelberga". Wrażenia miałam mieszane, ale raczej odległe od zachwytu. Postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę i przeczytać jego pierwszą, najgłośniejszą książkę "Kraina chichów", która zebrała mnóstwo pochwał od czytelników i recenzentów. Ale nie udzielił mi się ich entuzjazm. Już pierwsze strony wywołały u mnie uczucie déjà vu - zawiązanie akcji, para głównych bohaterów i relacje między nimi do złudzenia przypominają "Poza ciszą". W miarę posuwania się naprzód ogarniało mnie coraz większe zniechęcenie. Sama nie wiem, czym to tłumaczyć, bo poszczególne zdania i akapity brzmią nieźle i pod niektórymi stwierdzeniami Carrolla mogłabym się podpisać, np.:
Czytanie książek jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem. A jeśli książka jest marna, przypomina przeprawę przez Secaucks w New Jersey: cała okolica cuchnie i człowiek żałuje, że w nią w ogóle zabrnął, ale skoro już tak się stało, zamyka okna i oddycha ustami, żeby jakoś dotrzeć do końca.
Niestety, świat przez niego wykreowany mnie nie oczarował, wydał mi się wręcz odstręczający, a postaci nie wzbudziły we mnie ani sympatii, ani zainteresowania. Dość szybko zorientowałam się, do czego zmierza cała ta historia i jakie będzie zakończenie. Tylko raz dałam się zaskoczyć biegiem wypadków. Przewracałam kolejne kartki i nie mogłam się doczekać, kiedy to się wreszcie skończy. Bo, podobnie jak Tomasz:
Nawet jezeli mam do czynienia z najgorszą szmirą, kiedy już raz zacznę czytać, tkwię na haczyku, aż dobrnę do końca.
Nie twierdzę, że "Kraina chichów" jest szmirą. Po prostu pisarstwo Carrolla do mnie nie przemawia. Może to kwestia odmiennej osobowości i wrażliwości, nadawania na różnych falach. Nie lubię się zarzekać, ale po następne jego książki już nie sięgnę.
7 komentarzy:
Przeczytałam tego autora tylko "Całując ul", ale jego pisarstwo kompletnie do mnie nie trafiło. I nigdy nie udało mi się zmusić do innych jego książek. Także zgadzam się całkowicie z Twoimi odczuciami, Bruixa! Mam wrażenie, że z Carollem to jak z Coelho, w zdaniach wyrwanych z kontekstu jest całkiem sensowny, w całości mało strawny. Pozdrawiam! :)
O! To jest nas już dwie - odporne na uroki prozy Carrolla. Fajnie, gdy ktoś podobnie odbiera książkę, film, muzykę czy jeszcze inny kawałek rzeczywistości :)
Muszę przyznać, że mnie ta książka również nieco rozczarowała. Dlaczego? Właściwie nie wiem. Myślę, że była zanadto chwalona i potem po prostu nie sprostała moim oczekiwaniom. Zgadzam się z uwagą dotyczącą bohaterów.
Bardziej podobała mi się powieść "Białe jabłka", ale wiem, że nawet miłośnikom twórczości Carolla zdarza się ją krytykować... Niestety obecnie pamiętam już tylko wrażenie po lekturze... W każdym razie jeśli coś tego autora jeszcze wpadnie mi w ręce, to zapewne przeczytam - nie mam jakiegoś urazu.
- tupot
Witam!
Lektura Carrolla nie przyprawiła mnie o traumę, ale też nie dostarczyła większej przyjemności ani innych pożytków, więc go sobie na przyszłość daruję.
Ładnie napisane - odporne na uroki Carrolla:) tym bardziej, że wątki erotyczne są w jego prozie obecne, przykłada się do nich, kiedy czytałem serię książek Carrolla to próbowałem w sobie wytłumaczyć celowość czytania tych pozycji, dzisiaj niewiele we mnie zostało z tych lektur, poza pewnymi cytatami, które bawią swoją bezczelną bezpośredniością, np. "Na świecie są piękne i brzydkie kobiety, jedne się bzyka, a z drugimi żeni, problem facetów polega na tym, że wciąż je mylą", coś na ten garnitur.
Miałem też wrażenie, że buduje się pewien klimat, napięcie, które w efekcie nie ma upustu, niezakręcona butelka, która się wygazowała, ot tyle;)
dzięki za odwiedziny na marszoblogu, spóźniona reakcja, ale myślę, że wybaczysz:)
Karolu, wątki erotyczne u Carrolla jakoś mi nie przypadły do gustu. Wydawało mi się, że prezentuje on typowo męskie podejście do sprawy: bohater niby jest zaangażowany uczuciowo z jedną kobietą, ale nie potrafi sobie odmówić, żeby się nie przespać z drugą.
Co do nastroju to mam podobne odczucia: czasem udaje mu się oddać klimat narastającej grozy, ale potem albo to się rozchodzi po kościach, albo przegina i robi się z tego jakaś dziwaczna groteska, a nastrój się ulatnia.
Twój blog bardzo mi się spodobał, mimo że nie uprawiam pieszej turystyki, co najwyżej długie spacery.
Ja natomiast za młodu byłam wielką miłośniczką Carrolla, niedawno przeczytałam jego książki raz jeszcze i nadal je dość lubię, a zwłaszcza Na pastwę aniołów, która to książka jest jedną z bardziej "zszarganych' (acz jeszcze bardziej są "Bracia Karamazow"). Choc rzeczywiście nie uważam, żeby był zbyt dobrym pisarzem, najbardziej interesuje mnie treść i ogólna atmosfera. Na Coelho mam uczulenie jakich mało i czuję sie osobiscie urazona za porównywanie tego pseudo pisarza do jednak znośnego "fachury".
Myslę jednak, że najlepszy czas na czytanie powiesci Carrolla to wiek dorastania.
Świetny blog:)!!!
Prześlij komentarz