7.07.2008
Emily Brontë: "Wichrowe Wzgórza"
Ostatnio tak mi się porobiło, że przeczytanych książek wciąż przybywa, ale nie przekłada się to na liczbę postów na blogu. Trochę brakuje mi czasu z racji innych zajęć, ale przede wszystkim chęci i, że się tak wyrażę, weny. Po prostu nie potrafię ubrać w słowa moich wrażeń z lektury, zwłaszcza, gdy chodzi o dzieło tak wieloznaczne jak "Wichrowe Wzgórza". Kiedy przed laty pierwszy raz czytałam tę powieść wiele treści umknęło mej uwadze, a teraz, po powtórnej lekturze też nie czuję się dużo mądrzejsza.
Na pozór jest to prosta historia o miłości i nienawiści popychającej do okrutnej zemsty. Miłości silniejszej od śmierci i nienawiści tak potężnej, że każe się mścić na dzieciach za krzywdy doznane od ich rodziców. Ale tę książkę można interpretować na rozmaite sposoby, odnajdywać w niej treści psychologiczne, społeczne, moralne, metafizyczne. I mimo to nie rozszyfrować jej do końca. Mam wrażenie, że w "Wichrowych Wzgórzach" istnieje jakaś warstwa, która podobnie jak w przypadku baśni i mitów, odwołuje się do podświadomości: raczej się ją wyczuwa niż rozumie. Te ukryte znaczenia trudno jest zanalizować i wyartykułować. Ja w każdym razie nie czuję się na siłach.
Jedyna powieść Emily Brontë zdumiewa siłą wyrazu, niezwykłością wizji łączącej realizm z romantyzmem i mistycyzmem, dojrzałością literacką. Stała się inspiracją dla wielu artystów do stworzenia dzieł z różnych dziedzin sztuki. "Wichrowe Wzgórza" wielokrotnie filmowano, ale żadna ekranizacja nie oddaje w pełni bogactwa tej prozy, niuansów psychologicznych i niesamowitego nastroju. To po prostu trzeba przeczytać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
pięknie to Opisałaś...i ja zgadzam się z Tobą, że tak właśnie jest z tą książką, to nie jest po prostu historia o miłości nieszczęśliwej...pozdrawiam.
Uwielbiam "Wichrowe wzgórza", a Tobie droga ma życzę powrotu weny :) Bardzo lubię Twoje recenzję, więc nie zawiedź ;)
Również podpisuję się pod notką. Mnie ta książka zachwyciła podczas pierwszej lektury. Raczej nie czytuję romansów i historii o miłości. Ale też 'Wichrowe Wzgórza' nie są taką zwykłą historią o miłości jakich wiele. Sam klimat opowieści jest świetnie zarysowany. Tą atmosferę, taką ponurą, mroczną, miejscami poczucie beznadziei, to się po prostu czuje.
Na mojej prywatnej liście Wichrowe Wzgórza stoją bardzo wysoko. Tak książka się czymś wyróżnia z mnóstwa innych powieści, jest specyficzna i nie da się przejść obok niej obojętnie.
"Wichrowe Wzgórza" to jedna z tych książek, które rzucają urok na czytelnika, docierają do jakichś dusznych zakamarków. Chyba nie spotkałam osoby, na której nie wywarły wrażenia, wasze komentarze też to potwierdzają. Dziękuję.
Zosik, postaram się, ale coś mi kiepsko idzie: książek przybywa, ale na widok okienka edycji wszystkie myśli ulatują w niebyt i ogarnia mnie paraliż umysłowy.
Myślę, że ekranizacja z 1992 roku w miarę oddaje klimat powieści, a może po prostu jestem "spaczona", bo ją widziałam jako pierwszą i już nie mogę sobie inaczej wyobrazić głównych bohaterów i zresztą nie tylko głównych. sama ostatnio dodałam na blogu notkę na temat filmu więc zapraszam jeżeli masz ochotę: Wichrowe Wzgórza - miarą mojej miłości do ciebie jest moja nienawiść: http://literacie.blogspot.com/2012/12/wichrowe-wzgorza-miara-mojej-miosci-do.html
Witaj, Literacie!
Mnie ta ekranizacja też najbardziej odpowiada = a widziałam ich kilka, w tym jakąś włoską, zupełnie do kitu.
Chciałam zajrzeć na Twój blog, ale jakieś siły nieczyste mi to uniemożliwiły :(
Prześlij komentarz