15.02.2007

Mario Vargas Llosa: "Zeszyty don Rigoberta"


W tytułowych zeszytach don Rigoberto, zamożny limeńczyk, dyrektor towarzystwa ubezpieczeniowego, gromadzi notatki na temat dzieł sztuki, cytaty z książek oraz filipiki wymierzone przeciwko rozmaitym zjawiskom współczesnego życia, które postrzega jako zagrożenia dla wolności jednostki i jej duchowego rozwoju. W obronie indywidualizmu atakuje pornografię, feminizm, patriotyzm, biurokrację, sztukę ludową, sport wyczynowy, kulturę masową, religie i wszelkie przejawy stadnego myślenia i działania. Prowadzone latami zapiski pomagają mu ukoić tęsknotę za żoną, z którą uprawiał wyrafinowane gry erotyczne, a rozstał się z powodu syna Fonsita. Szczegółów tej afery nie poznajemy, wygląda na to, że dona Lukrecja uwiodła małoletniego pasierba. Ale mogło być na odwrót, jako że stary - maleńki Fonsito o anielskiej twarzyczce tylko sprawia wrażenie niewiniątka. Teraz knuje intrygę, aby doprowadzić do pojednania ojca i macochy.
Prawdę powiedziawszy, nie wiem, o czym jest ta książka i "co autor chciał przez to powiedzieć". (O miłości? O potrzebie fantazji, która pozwala uciec od codziennej rutyny i wykreować własny mikrokosmos? O znaczeniu sztuki dostarczającej pożywki dla wyobraźni i będącej inspiracją dla bohaterów w ich rytuałach?) I czy to jeszcze powieść, czy może inny, "ponowoczesny" gatunek literacki. Osobiście wolę wczesnego Vargasa Llosę, już "Wojnę końca świata" ledwo zmęczyłam, a "Zeszyty..." nie umywają się do "Miasta i psów", "Pantaleona i wizytantek" czy "Ciotki Julii i skryby". Aż się wierzyć nie chce, że napisał je autor rewelacyjnej Rozmowy w "Katedrze"...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"zeszyty don rigoberta" w pewnym sensie nawiazuja do "pochwaly macochy" - moze tam lezy odpowiedz, co zaszlo miedzy Fonsitem a jego opiekunka.

Bruixa pisze...

Pewnie masz rację i powinnam wcześniej przeczytać "Pochwałę macochy", ale po "Zeszytach..." jakoś straciłam ochotę.

washlove pisze...

przeczytalam, mam pytanie... nie zrozumialam motywu z Koniarzem-sprzedawca narkotykow... tej calej sceny z mlodziencem patrzacym na orgie, plus don Rigoberto i Fonsito gdzies w tle ....nie pasuje mi to na marzenia i fantazje Rigoberta .. chyba ze gowniarz tak nakrecił macoche ze ta, upita, wydziała to co chciala widziec? to czemu mowila po pogodzeniu z Don Rigobertem ze nigdy go nie zdradzila?.. meczy mnie ten rozdzial..

Bruixa pisze...

Joanno, niestety, po kilku latach nie pamiętam już szczegółów. Zostało mi ogólne wrażenie, że fakty mieszały się tam z fikcją i chwilami trudno się było połapać, co się zdarzyło naprawdę, a co tylko w wyobraźni bohatera.

Anonimowy pisze...

Wojna konca świata jest rewelacyjna. Prawdziwa uczta zmysłów.

Bruixa pisze...

Mnie ona bardzo zmęczyła - przygnębiła i przytłoczyła. Może nie byłam wówczas w odpowiednim nastroju do tego rodzaju lektury.