22.06.2010

Ray Bradbury - "Kroniki marsjańskie"

Raya Bradbury'ego znałam głównie ze słyszenia i ekranizacji, poza kilkoma opowiadaniami przeczytanymi w zamierzchłych czasach, jeszcze w podstawówce. A przecież to klasyk literatury science-fiction. Postanowiłam więc nadrobić ten brak w wykształceniu i sięgnęłam po książkę, która przyniosła mu sławę.
"Kroniki marsjańskie" to zbiór opowiadań przedstawiających kolonizację Czerwonej Planety od pierwszej wyprawy w 1999 po rok 2026.
Niewątpliwie jest to fantastyka, ale jakby mało "naukowa". Raczej poetycko-oniryczna, z elementami dreszczowca, horroru i groteski. Wydaje się, że nazwa "Mars" użyta jest umownie jako określenie obcej planety, jako że pisarza interesują przede wszystkim zachowania ludzi w zetknięciu z nieznanym. I nie tyle ludzi w ogólności, co własnych rodaków, bo w podboju Marsa uczestniczą wyłącznie Amerykanie, którzy poczynają sobie jak kowboje: ich pierwszą reakcją jest sięgnięcie po broń. A cały proces osadnictwa bardzo przypomina zdobywanie Dzikiego Zachodu.
"Kroniki marsjańskie" noszą wyraźne piętno epoki, w której powstały (rok 1950). Poznać to po opisie stosunków rasowych i modelu życia rodzinnego, a także przeświadczeniu o nieuchronnym wybuchu III wojny światowej i atomowej zagładzie. Książka dosyć ciekawa, ale mocno trąci myszką.

Brak komentarzy: