8.09.2009

Carlos Ruiz Zafón - "Gra anioła"

Zrobiłam sobie długie wakacje od bloga, ale nie od książek. W efekcie odwykłam od pisania, a tymczasem stos przeczytanych pozycji sięgnął już niemal sufitu. I jak się z tym teraz uporać? Wszystkiemu pewnie nie podołam, ale spróbuję choć trochę nadrobić zaległości. Od czegoś trzeba zacząć, niech będzie "Gra anioła".
Po przeczytaniu "Cienia wiatru" oczekiwałam kolejnej powieści Carlosa Ruiza Zafóna z ciekawością, ale i obawą, że nie dorówna ona poprzedniczce. Obawa okazała się uzasadniona, jednak nie byłam przygotowana na taki zawód. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy ja aby nie czytałam "Cienia wiatru" w jakimś odmiennym stanie świadomości, skoro nie mogłam się od niego oderwać, a teraz otrzeźwiałam i "Grę anioła" ledwo zmogłam.
Początek był obiecujący, zapowiadało się na ciekawy wariant opowieści o człowieku, który zawarł pakt z diabłem. Ale im dalej, tym gorzej.
Młodemu pisarzowi tajemniczy nieznajomy zleca napisanie książki, wręcza hojną zaliczkę i obiecuje rozwiązać jego problemy. A David ma ich wiele: jest niespełniony twórczo, zmuszony na mocy kontraktu do taśmowego produkowania sensacyjnych powieścideł, przy tym nieszczęśliwie zakochany, a co najgorsze - okazuje się, że cierpi na nieuleczalną chorobę i niewiele życia mu pozostało. Przyjmuje ofertę Corellego, wraca do zdrowia, a wydawcy - krwiopijcy giną w pożarze. I wóczas Davidem zaczyna się interesować policja...
"Gra anioła" sprawia wrażenie jakby napisał ją nieudolny naśladowca Zafona: te same motywy i chwyty literackie, ale jakby wymuszone, pozbawione świeżości i wdzięku. Ponownie odwiedzamy Cmentarz Zapomnianych Książek i spotykamy kilka znajomych postaci - ale nie ma wśród nich Fermina, który tyle humoru wnosił do "Cienia wiatru". Znów mamy tajemniczego nieznajomego, ponury, stary dom, tragiczną miłość i kilka gwałtownych zgonów, ale kolejne trupy wcale nie ożywiają akcji, która wlecze się i meandruje. Autor bezskutecznie próbuje wywołać atmosferę grozy bądź melancholijny nastrój. Tym razem klimatu zabrakło.
Większość postaci jest bezbarwna i nieprzekonująca, na czele z głównym bohaterem. Jego perypetie śledziłam bez większych emocji poza narastającą irytacją. Ciekawiło mnie tylko, jak wyplączą się z tej kabały - i on, i autor.
Podsumowując: nudne, rozwlekłe i pretensjonalne powieścidło. Odradzam.

9 komentarzy:

Uczeń Czarnoksiężnika pisze...

Nie spotkałem jeszcze czytelnika, który bardziej zachwycony byłby Grą Anioła aniżeli Cieniem Wiatru. Wszyscy zgodnie twierdzą, że druga książka Zafona jest zdecydowanie gorsza. Tak i ja sądzę. Też nie odnalazłem tej magii, która przy cieniu wiatru trzymała mnie przy lekturze cały dzień, od rana, do praktycznie póxnych godzin nocnych. I tylko zmęczenie sprawiło, że ostatnie 70 stron Cienia wiatru dokończyłem następnego dnia. Ale z samego rana, tuż po przebudzeniu. :)
A przy Grze Anioła? Cóż, nic takiego nie było. Przeczytałem normalnie, ale bez zachwytu. Zafon i tak na tej książce zarobi mnóstwo pieniędzy, bo czytelnicy kupią ją z rozpędu, zachwycenie Cieniem wiatru. Tym razem mu się uda, ale przy kolejnej książce już niekoniecznie.
Po Grze Anioła na pewno nie pobiegnę do księgarni z niecierpliwością, gdy wyjdzie kolejna książka C.R. Zafona..

Bruixa pisze...

Ja się mocno rozczarowałam - "Cień wiatru" połykałam, przez "Grę anioła" brnęłam z samozaparciem. Autor powielił już wcześniej wykorzystane schematy zamiast spróbować czegoś innego i wyszła mu niemal autoparodia. Na szczęście, kisążkę wypożyczyłam z biblioteki, więc straciłam tylko czas, a nie pieniądze.

Uczeń Czarnoksiężnika pisze...

Generalnie nie lubię bestsellerów. I długo się ociągałem z przeczytaniem Cienia wiatru. W końcu dostałem na Gwiazdkę i książka wciągnęła mnie całkowicie. :) Świat książek, wspaniała atmosfera księgarni Sempere, świetni bohaterowie, w tym najlepsza postać książki - Fermin. :) Zafon trafił zapewne w moje upodobania.
Skoro tak uzyskał u mnie od razu nieograniczony kredyt zaufania. Jak wyszła Gra Anioła, nie wahałem się ani chwili. Nie sprawdzałem nawet recenzji, komentarzy w necie. Poszedłem i kupiłem.
No cóż. Rozczarowania się zdarzają. Kasa wydana dawno temu, już i tak o tym wydatku zapomniałem. Książka jest na półce. Nie jest to gniot. Zafon jakiś talent pisarski ma. Ale tak to bywa najczęściej, że ustawiamy taką poprzeczkę dla książek autora jaką on sam sobie postawił we wcześniejszych książkach. A Zafon Cieniem wiatru postawił ją sobie bardzo wysoko. Mamy więc pełne prawo być rozczarowani i zawiedzeni.

Bruixa pisze...

"Cień wiatru" miał swoje słabe strony, ale rekompensowały je plusy. "Gra anioła" powiela w dwójnasób wady poprzedniej powieści, ale nie ma jej zalet: nastroju, humoru, zaskoczenia.
Z bestsellerami różnie bywa - zwykle są przereklamowane, ale czasem naprawdę warte przeczytania. Na ogół podchodzę do nich nieufnie i staram się dowiedzieć, czy książka ma szansę mi się spodobać, czy raczej mnie nie zainteresuje.

Elenoir pisze...

Mnie nie podobał się już "Cień wiatru" (toteż nie doczytałam nawet do połowy), a piszecie, że to jest jeszcze gorsze... Styl pisania tego autora po prostu mi "nie leży".

Bruixa pisze...

W takim razie stanowczo odradzam Ci "Grę anioła", jest zdecydowanie słabsza od poprzedniej powieści Zafona.

Tucha pisze...

"Gra anioła" to jedna z nielicznych książek, których nie doczytałam do końca, nie mogłam tego zmęczyć! Próbowałam, ale na każdej stronie nuda,nuda i nuda.
Pozdrawiam :)

Bruixa pisze...

Witaj, Tucha :)
Masz szczęście, że nie trafiłaś na wiele książek nie do przebrnięcia. Mnie się ostatnio zdarzyło kilka takich niewypałów, które kartkowałam, byle wreszcie skończyć.

nuovana pisze...

dobry post, ciesze sie że na niego trafilam. po cieniu wiatru tez mam obawy, nie wiem czy siegac po inne ksiazki... chyba skupię się na Mendozie, bedzie wesolo ;) pozdrawiam, zapraszam do mnie