22.06.2009

Neil Gaiman: "Księga cmentarna"

Nikt miał półtora roku, gdy tajemniczy mężczyzna zwany Jackiem zamordował jego rodziców i siostrę. Chłopczyk ocalał, bo feralnej nocy wymknął się z domu. Zawędrował na pobliski, stary cmentarz, a jego rezydenci otoczyli go opieką. Nikt jest jedynym żywym mieszkańcem nekropolii. Rodziców zastępuje mu bezdzietne (i od dawna już nieżyjące) małżeństwo. Strzeże go wampir, który staje się też jego mentorem i łącznikiem ze światem zewnętrznym. Tylko na cmentarzu dziecko jest bezpieczne - za bramą nadal czai się morderca. Ale lata mijają i Nikt dorasta. Jak wychowany przez wiekowe duchy chłopiec poradzi sobie w życiu, czy się odnajdzie we współczesnym świecie?
To trzecia powieść Neila Gaimana, jaką przeczytałam. Tak jak w poprzednich akcja rozgrywa się w dwóch światach - rzeczywistym i magicznym - oddzielonych od siebie cienką granicą, którą bohater raz po raz przekracza. Wydaje się, że to znak firmowy autora, podobnie jak mieszanie gatunków: początek jak z thrillera ustępuje miejsca fantasy, które przeradza się a to w horror, to znów w powieść obyczajową.
W "Księdze cmentarnej" najbardziej spodobał mi się nastrój, jak ze staroświeckiej baśni: trochę dziecinny, ciut niepokojący i bardzo sugestywny. Niestety, ten gaimanowski klimacik gdzieś się gubi w dalszych rozdziałach, które stylem przypominają prozę Stephena Kinga. Książce można zarzucić brak spójności - fabuła składa się z epizodów niekiedy dość luźno ze sobą powiązanych. Zakończenie jest przewidywalne, ale o to akurat trudno mieć pretensje. Gorzej, że zalatuje mi "Alchemikiem" Coelho - rozumiem, że w baśni powinien być morał, tylko czemu taki wyświechtany?
Gaiman ma niezwykłą wyobraźnię, szkoda, że nie wykorzystał w pełni swoich pomysłów i potraktował pobieżnie niektóre obiecujące wątki. Mimo wszelkich niedostatków powieść dostarczyła mi kilku godzin przyjemnej rozrywki, choć adresowana jest do znacznie młodszych czyteników.

10 komentarzy:

Uczeń Czarnoksiężnika pisze...

Dawno nic u Ciebie nie pisałem Bruixo, przepraszam. Z drugiej strony ogromnej większości książek, które ostatnio recenzowałaś - nie znam.

Aż pojawiło się znane nazwisko - Gaiman. Widziałem księgę cmentarną i zastanawiałem się nad jej kupnem. Nadal się właściwie zastanawiam. Gaimana twórczość bardzo lubię, przeczytałem większość w Polsce wydanych książek - Amerykańskich bogów, Nigdziebądź, Gwiezdny pył, Dobry Omen. Nie znam tylko opowiadań, Księgi Cmentarnej i Koraliny.

Mówisz, że warto poświęcić pieniądze na Księgę cmentarną? Tak szczerze? :)

Pozdrawiam,
Uczeń.

Bruixa pisze...

Miło znów czytać Twój komentarz, Uczniu :)
"Księga..." nie jest, moim zdaniem, tak dobra jak "Amerykańscy bogowie", ale całkiem sympatyczna. Skoro nie zawiodłeś się na innych powieściach Gaimana, to myślę że i tę przeczytasz z przyjemnością. Niektóre fragmenty bardzo mi się podobały, a inne, cóż, mniej.

Judytta pisze...

Pozdrawiam ciepło z racji że się nie odzywałam.

Nie czytałam jak narazie nic tego autora obawiałam się że zbyt dużo będzie tu fantastyki ale jak piszesz że oddziela cienka granica świat rzeczywisty od tego nierealnego to może kiedyś się skuszę.

Bruixa pisze...

Hej, Judytto, miło Cię znów widzieć :) Skoro zdecydowanie nie masz przekonania do fantastyki, to obawiam się, że to nie Twoje klimaty. Bo to jednak fantasy, choć na pograniczu innych gatunków.

Sara Deever pisze...

Miałam podobne wrażenie po przeczytaniu tej książki.

Bruixa pisze...

Witaj, Saro! A co sądzisz o innych książkach Gaimana (o ile jakieś jeszcze czytałaś)?

Sara Deever pisze...

Czytałam "Amerykańskich Bogów" i uważam, że to świetna książka, wciągająca. Chce jeszcze zaznajomić się z "Nigdziebądziem" ( nie wiem czy to się w ogóle odmienia ), ale jak na razie w bibliotece brak, a ja przekroczyłam już limit kasy wydanej na książki ;)

Bruixa pisze...

Też jestem ciekawa "Nigdziebądź". I "Koraliny". No, i jeszcze "Dobrego omenu" napisanego wspólnie z Terrym Pratchettem, którego niedawno odkryłam i z miejsca pokochałam :)

Elenoir pisze...

Też to niedawno czytałam.Rzeczywiście, niektóre wątki można było bardziej rozwinąć (tylko czy byłaby to wtedy jeszcze książka dla dzieci?), ale mimo wszystko książka nie jest zła. Świetne i bardzo klimatyczne są za to ilustracje.

Bruixa pisze...

A tak, ilustracje bardzo dobrze się komponują z tekstem Gaimana i nastrojem książki.