No, i dobrnęłam do końca cyklu "Kot, który...". Niestety, ostatnie książeczki pani Lilian Jackson Braun były coraz słabsze, a tom 29. to już zupełne rozczarowanie - przegadany, akcji na lekarstwo, fabuła się rozłazi. Na nim kończy się (a raczej urywa) opowieść o Jimie Qwilleranie i jego syjamskich kotach.Ale jest jeszcze tom 30., złożony z 14 opowiadań, który mile mnie zaskoczył. Nie ma w nim wzmianki o Qwillu, Koko ani Yum Yum, jest za to historia kotki Tipsy, o której Braun napomyka w poprzednich książkach, a i sceneria niekiedy łudząco przypomina Moose County. Wszystkie opowiadania traktują, oczywiście, o kotach - różnych ras i płci obojga, domowych ulubieńcach i bezpańskich dachowcach. Są tu koty - psotniki i koty - bohaterowie, koty - ofiary ludzkiej podłości i koty - mściciele. Są koci Romeo i Julia, a nawet kot - kosmita. W każdym opowiadaniu pojawia się jakiś kot (albo większa ich ilość), ale stylistycznie wybór jest urozmaicony. Mamy tu zagadki kryminalne, historie o duchach i dziwnych zjawiskach, realistyczne opowieści obyczajowe, także romans. Narracja bywa prowadzona w trzeciej lub pierwszej osobie, czasem z kociego punktu widzenia. Opowiadania śmieszne i smutne, ale na ogół ciekawe i nieźle skonstruowane. Mogą zainteresować nie tylko wielbicieli kotów.





