16.01.2008

James Herriot: "Szał pracy"


Po dość wyczerpującej intelektualnie Virginii Woolf postanowiłam odpocząć przy książce mniej ambitnej, za to bardziej przyjaznej dla czytelnika. Mój wybór padł na niezawodnego w takich razach Herriota. I tu się okazało, że nie ja jedna go czytuję: następny, piąty tom ktoś wypożyczył. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć się za szósty - "Szał pracy" - trudno, będzie nie po kolei, później to nadrobię.
"Weterynarz w zaprzęgu" kończył się wyjazdem Jamesa do Londynu, gdzie miał wstąpić do RAF-u. Nie wiem, co się z nim działo w książce "Weterynarze mogą latać", bo dopiero w tym tomie rozpoczyna kurs pilotażu. Herriot dzielnie znosi szkolenie, próbuje wykonywać często sprzeczne ze sobą polecenia nerwowego instruktora i cierpliwie znosi jego wybuchy gniewu. Bądź co bądź obcując z nieobliczalnym Siegfriedem i farmerami z Yorkshire nabrał odporności w kontaktach z ludźmi o trudnych charakterach. Tęskni jednak za żoną, nowonarodzonym synkiem, swoją pracą i ukochanymi krajobrazami. Relację z wojska przeplata wspomnieniami z praktyki w Darrowby. Jak zwykle, jest tu wiele zabawnych anegdot, ale także smutnych historii. Niemal się popłakałam czytając o samotnym człowieku, który popełnił samobójstwo po uśpieniu nieuleczalnie chorego psa. Wzruszyła mnie też opowieść o kocie - światowcu, który uczęszczał na wszelkie spotkania towarzyskie, a o włos uniknął śmierci. To, że przeżył, zawdzięczał głównie Tristanowi, który dał się wcześniej poznać jako nieodpowiedzialny lekkoduch. Teraz odsłonił inną stronę swej osobowości - wrażliwego człowieka i wielbiciela kotów.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O tak, ten autor zdecydowanie sprawia, że świat wokół staje się bardziej ciepły, przyjazny. No i ileż tam tego angielskiego, ale moim zdaniem właśnie świetnego, humoru!

Anonimowy pisze...

A ja nie miałem nigdy przyjemności czytać Herriota. Bardzo ciekawa recenzja Bruixo. Zapamiętam sobie tego autora i zapytam podczas następnej wizyty w bibliotece.

Co dalej masz w planach czytelniczych? :)

Bruixa pisze...

Szczera prawda, Chiaro. Ma przy tym świetny zmysł obserwacji, kiedy go czytam, to jakbym się przeniosła w tamte czasy i okolice, postacie i miejsca stają mi przed oczami.

Uczniu, szczerze ci polecam Herriota, naprawdę sympatyczna lektura. W planach mam kolejne tomy jego wspomnień, a co poza tym jeszcze nie wiem. Mam ochotę na dobrą powieść historyczną albo fantastyczną, może przygodową. Teraz kończę Zajdla "Limes inferior".

Anonimowy pisze...

Limes inferior... Musisz koniecznie o niej tu napisać. :) Bardzo jestem ciekaw twoich wrażeń. Czytałem tę książkę z ekranu monitora i tak mnie wciągnęła, że przeczytałem w jeden dzień prawie bez przerw.
Potem oczywiście zakupiłem sobie i mam na półce.

Tak z ciekawości: ile jest tomów wspomnień Herriota?

Bruixa pisze...

Następny post będzie o "Limes inferior"; mnie też wciągęło :)

Herriot opublikował 8 tomów wspomnień - aż tyle, ale po przeczytaniu 5 żałuję, że nie ma ich więcej. Czyta się błyskawicznie, styl jest lekki, a każdy rozdział to odrębna historia, tak, że można sobie czytać po kawałku i kolejność nie odgrywa szczególnej roli.

Anonimowy pisze...

Mając w pamięci Twoje posty Bruixo, szukałem katalogu bibliotecznym książek Herriota. Niestety nie było żadnej. W bibliotece wojewódzkiej może będą mieli. Widziałem natomiast jeden z tomów w księgarni.

Bruixa pisze...

W mojej bibliotece osiedlowej są wszystkie tomy, ale ostatnio stale w czytaniu. A w księgarniach widziałam 2 pierwsze części, chyba tylko tyle na razie wznowili.