30.10.2007

Georges Simenon: "Czerwone światła"


Simenon, jakiego dotąd nie znałam. "Czerwone światła" to powieść napisana w okresie, gdy mieszkał w USA i osadzona w tamtejszych realiach. Steve i Nancy Hogan, małżeństwo trzydziestolatków z Nowego Jorku, jadą do Maine odebrać dzieci z obozu. Podobną trasę przemierzają miliony Amerykanów w ten ostatni letni weekend. Radio nadaje informacje o przewidywanej liczbie ofiar na drogach oraz komunikat o zbiegłym z więzienia bandycie. Steve czuje, że nie zniesie tej podróży w korkach, jeśli się nie napije. Między małżonkami dochodzi do kłótni. On udaje się do przydrożnego baru na kielicha, ona postanawia dalszą drogę pokonać autobusem. Dla czytelnika jest oczywiste, że musi dojść do nieszczęśia...
W osobie bohatera i zarazem narratora Simenon ukazuje typowego przedstawiciela amerykańskiej klasy średniej: żonaty, dwoje dzieci, domek na przedmieściu, życie wypełnione pracą. Frustracja jaką przeżywa, a której nie potrafi wyrazić, też jest typowa - Steve czuje się niedowartościowany jako mężczyzna, sukcesy zawodowe żony i jej niezależność odbiera jako zagrożenie swojej pozycji. Ciążą mu powinności wobec rodziny i społeczeństwa, ma wrażenie, że jego wysiłki nie są doceniane. Zazdrości napotkanemu pijakowi i ściganemu przestępcy, że odważyli się zbuntować przeciw normom społecznym. Jego sposób na wyluzowanie się i odreagowanie też nie należy do oryginalnych. Steve zachowuje się jak dziecko, które uznało, że bycie grzecznym się nie opłaca i na złość mamie postanowiło odmrozić sobie uszy. Podobnych bohaterów i sceny małżeńskie spotkałam w książkach Stephena Kinga, tylko że Simenon opisał to kilkadziesiąt lat wcześniej.

25.10.2007

Georges Simenon: "Narzeczona pana Hire"


Kolejna książka Simenona, ale tym razem bez komisarza Maigreta. Nie jest to też, wbrew pozorom, powieść kryminalna, choć jej początek zdaje się zapowiadać ten gatunek.
Na peryferiach Villejuif pod Paryżem znaleziono zwłoki prostytutki. Nie wiadomo, czy morderstwo miało motyw seksualny, czy też rabunkowy (zniknęła torebka ofiary z większą sumą pieniędzy) i czy zbrodniarz nie zaatakuje ponownie. Od tej pory policja stale obserwuje okolicę. Dozorczyni pobliskiej kamienicy sądzi, że mordercą może być jeden z jej lokatorów, dziwnie zachowujący się odludek. O swoich podejrzeniach informuje policjantów, a ci zaczynają śledzić pana Hire.
"Narzeczona pana Hire" to opowieść o człowieku zaszczutym przez otoczenie. Tytułowy bohater jest outsiderem, wyobcowanym ze środowiska z racji swojego pochodzenia, zajęcia i charakteru. Jego sposób zarobkowania, mentalność, zachowanie (choćby podglądanie mieszkającej naprzeciwko służącej) nie budzą sympatii. Ale inne postacie - owa służąca, jej kochanek, dozorczyni, przedstawiciele prawa - są jeszcze bardziej antypatyczne. Simenon beznamiętnie portretuje francuskie drobnomieszczaństwo, z jego nietolerancją i ksenofobią. Brzydota opisywanej scenerii, przenikliwe zimno i mrok potęgują wrażenie samotności jednostki w nieprzyjaznym świecie. Przygnębiająca lektura.

18.10.2007

Georges Simenon: "Maigret w Vichy"


Maigret przebywa w Vichy na kuracji zaleconej przez doktora Pardona, kiedy dowiaduje się, że w uzdrowisku popełniono morderstwo. Helena Lange, wynajmująca pokoje kuracjuszom, została uduszona we własnym domu. Komisarz rozpoznaje w niej kobietę, którą widywał w czasie codziennych spacerów z żoną. Śledztwo prowadzi jego były podwładny, inspektor Lecoeur. Maigret na jego prośbę asystuje przy dochodzeniu. Jest przekonany, że kluczem do rozwiązania sprawy jest osobowość ofiary. I nie myli się.
"Maigret w Vichy" to kolejny kryminał Simenona na mojej liście przeczytanych, ale znacznie więcej jest tych, których jeszcze nie czytałam. Wystarczy na całe lata. Zadziwiające, że ta ilość literackiej produkcji nie odbiła się na jej jakości. Simenon pisał dużo i szybko, a jednak potrafił utrzymać wyrównany, dobry poziom.

11.10.2007

James M. Cain: "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy"


Książka zawiera dwie krótkie powieści: "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" i "Podwójne odszkodowanie". Obie są wariacjami na ten sam temat: mężczyzna powodowany namiętnością do kobiety zgadza się zamordować jej męża. Ale są to dwie różne historie, tak jak rózni są ich bohaterowie. W pierwszej Frank jest włóczęgą, podejmującym się dorywczych prac, a Cora prowincjonalną gęsią, która wyszła za mąż za znacznie starszego Greka, właściciela przydrożnej knajpy i stacji benzynowej. Oboje są bardzo młodzi i zakochani. Natomiast Walter i Phyllis mają po trzydzieści parę lat. On jest agentem ubezpieczeniowym, który chce przechytrzyć własną firmę. Ona - żoną majętnego biznesmena i ... niebezpieczną psychopatką. Nie ma tu zagadki "kto zabił", bo to od początku wiadomo. Chodzi o to, czy mordercom powiedzie się plan, jakie nieoczekiwane przeszkody napotkają, czy w końcu wpadną, a jeżeli tak, to w jaki sposób zostaną zdemaskowani.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, autor szybko przechodzi do sedna sprawy, pisze stylem prostym i zwięzłym, nieco szorstkim choć nie pozbawionym pewnej poetyckości. Nie czytałam dotąd nic Caina, uznawanego za klasyka czarnego kryminału, ale widziałam dwie ekranizacje "Listonosza..." (było ich aż cztery) oraz "Podwójne ubezpieczenie". Było to dość dawno temu, więc mogę się mylić, ale filmy chyba znacznie odbiegały od wersji książkowej.

10.10.2007

Kiksy tłumaczy

À propos poprzedniego posta i sprzętu komputerowego w latach 40-tych XX wieku przypomniało mi się jeszcze kilka kwiatków z przekładowego ogródka. Nie zamierzam się tu czepiać kwalifikacji językowych tłumaczy, tylko błędów wynikających z nieznajomości realiów, bezmyślności bądź lenistwa.
W jakimś amerykańskim thrillerze była mowa o żołnierzu, u którego wystąpiły zaburzenia osobowości po spotkaniu z agentem Orangem. Tłumacz najwyraźniej nigdy nie słyszał o defoliancie Agent Orange (czyli czynnik pomarańczowy) stosowanym masowo w czasie wojny w Wietnamie i zawierającym toksyczne dioksyny. No, to wymyślił jakiegoś agenta (pewnie CIA) o nazwisku Orange. Niedługo może przeczytam, że Napalm to był facet odpowiedzialny za naloty na wioski wietnamskie...
W którejś powieści Vargasa LLosy bohaterowie umawiają się pod pomnikiem świętego Marcina. Najpierw się nieco zdziwiłam, że w Limie jest pomnik świętego Marcina, a nie np. Św. Róży, patronki miasta, ale po chwili mnie oświeciło, że tłumaczka z rozpędu przetłumaczyła nazwisko. Chodziło o José de San Martína, bohatera walk o wyzwolenie hiszpańskich kolonii w Ameryce Południowej, który rzeczywiście ma w Limie pomnik na placu swojego imienia.
Nawet znakomita tłumaczka pani Zofia Chądzyńska zmieniła płeć kanadyjskiej wokalistki - bohaterowie opowiadań Cortazara słuchają Joniego Mitchella...

3.10.2007

Raymond Chandler: "Morderca w deszczu"



Książka zawiera pięć opowiadań mistrza czarnego kryminału. Poza tytułowym są to: "Będę czekać", "Strzelanina u Cyrana", "Spokojne góry" i "Kobieta w jeziorze". Z wyjątkiem "Spokojnych gór" z 1941 r. powstały one w latach 30-tych i można je uznać za wprawki poprzedzające powieści Chandlera. "Kobieta w jeziorze" znalazła swoje rozwinięcie w powieści "Tajemnica jeziora", a "Morderca w deszczu" - w "Głębokim śnie". We wszystkich opowiadaniach występują prywatni detektywi, ale żaden nie nazywa się Philip Marlowe, choć nietrudno w nich rozpoznać jego pierwowzory. Narracja prowadzona jest czasem w pierwszej, czasem w trzeciej osobie, ale poza tymi szczegółami są tu wszystkie typowe cechy prozy Chandlera: realistyczny opis środowiska, wnikliwa charakterystyka postaci, żywy język nasycony "chandleryzmami", pesymistyczny wydźwięk opisanych historii. Nie są to zapewne szczytowe osiągnięcia Chandlera, ale mają jego niepowtarzalny styl, który go wyróżnia spośród tłumu autorów kryminałów całkowicie pozbawionych indywidualności.
Przeczytałam ten zbiorek z przyjemnością nieco tylko zmąconą przez tłumacza, który przystroił ścianę kalendarzem producenta sprzętu komputerowego. W 1941 roku... toż jeszcze nawet ENIACa nie było! Najwidoczniej słowo hardware kojarzy mu się tylko z komputerami. A oryginalny tytuł "The Lady in the Lake" z niczym mu się nie kojarzy, stąd przekład: "Kobieta w jeziorze".